Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies? AKCEPTUJĘ
Skocz do zawartości

Pytanie

Witam,

W każdym z nas, szczególnie w tych osobach które pamiętają jeszcze Stan Wojenny i radość rodziców z obalenia komuny, czasami rodzi się pytanie gdzie tak naprawdę jesteśmy i co osiągnęliśmy? Czy po zmianach Polską rządzili mężowie stanu dbający o jej rozwój w nowej demokracji czy złodzieje rozkradający jej dobra i dbający tylko o własne pełne koryto?

 

Jeżeli zapytalibyśmy się o to 2-3 miliony nowych emigrantów to odpowiedż byłaby jasna. Piszą jednak o tym i mieszkańcy (jeszcze) naszego kraju i lepiej tego w słowa ubrać nie można. Oto komentarz Kiki:

 

Pamiętacie jak radośnie i szczęśliwie nasi Rodzice radowali się z Obrad Okrągłego Stołu? Z jakim napięciem i wyczekiwaniem przed telewizorami zasiadali wszyscy domownicy, rozbrzmiewało pukanie, kiedy sąsiedzi przychodzili na wielogodzinne śledzenie wydarzeń, kiedy na naszych oczach tworzyła się Przyszłość? Pamiętacie z jaką radością przywitaliśmy wiadomość "Panie i Panowie, ogłaszam koniec komuny."? Na ulicach cieszyli się ludzie, otwierały się okna, rodzice ściskali dzieci i mówili, ze teraz będzie już dobrze. Każdy obywatel miał wtedy nadzieje, ze od tego dnia będzie lepiej, skończy się upodlenie, hipokryzja, konformizm, kłamstwa i wrogość do Rządu. Mieliśmy nadzieję, ze Nowa Ojczyzna pomieści nas wszystkich, da możliwość rozwoju, zarabiania, tworzenia dnia po swojemu i pewności, ze żona i dzieci nie będą musiały już obawiać się, ze ojciec strajkuje w zakładzie, nie wróci do domu a wieczorem do drzwi zapuka pan w prochowcu i zaprosi do samochodu.

Minęło parę lat.

Staliśmy się Polakami. Z karta kredytowa w kieszeni, samochodem pod domem, własnym biznesem i kolorowym telewizorem, który przekonywał nas, ze jesteśmy silni, odważni, wartościowi i gotowi podbić Europę. Ale w Polakach zgasła nadzieja, ze mogą zrobić cokolwiek, żeby poczuć się szanowanym obywatelem. W pogoni za złotówką stali się sobie wrogami, donosicielami, sąsiadami, którzy najchętniej poprzebijaliby sobie nawzajem opony, żeby tylko drugi nie mógł jechać do pracy.

Pokolenie Szkrabów, które tamtego wielkiego dnia obserwowało rodziców i sąsiadów i nie rozumiało o co toczy się gra, wychowali się w świecie w którym uczciwość rodziców nie opłaciła się. Otworzyli biznesy w najlepszym do tego okresie, zmienili asortyment w swoim małym sklepiku raz, potem jeszcze raz, potem zdecydowali się sprzedawać towar "na zeszyt" a dziś już wiązali koniec z końcem. A zbliżając się do emerytury zastanawiali się czy 20 lat bez urlopu, wstawanie codziennie o 5 rano, brak kontaktu z dziećmi i nieustanne frustracje opłaciły się? Bo Urząd Skarbowy kradł każdą możliwą złotówkę, straszył więzieniem, grzywnami, Urząd Miasta podnosił czynsze i kazał płacić sobie krocie za zapleśniałe lokale bez dostępu do wody niczym za salony brukowane złotą kostka. U lekarza nie można było otrzymać właściwego leczenia bo niewłaściwy papierek, niewłaściwa kolejka, nie wystarczająco wypchana koperta. W biurach i urzędach petent był traktowany jak wróg. Odsyłany od biurka do biurka, bez śladu szacunku, niejednokrotnie z tzw. "ryjem" bo przerwało się niekończącą się, acz jak zajmującą czynność mieszania herbaty w szklance.

Pokolenie szkrabów poszło na studia i okazało się, ze jak urzędnicy traktują w biurach ich rodziców, tak samo panie w dziekanacie i sekretariacie traktują ich. W bibliotece- potencjalny złodziej i niszczyciel, w sali wykładowej- pomyłka, bo przecież jak Pan nie ma ochoty, to nikt tu Pana siła nie trzyma. Po skończonych studiach w atmosferze kompletnego braku poszanowania nie tylko dla studenta ale i dla wiedzy tam wykładanej, Pokolenie Szkrabów wróciło do domów z dyplomami i okazało się, że Książeczka Mieszkaniowa, na która Rodzice odkładali pieniądze zdewaluowała się 5 razy i po 20 latach oszczędzania, młody Polak nie ma szansy kupić nawet kawalerki. Może- wybrać zdewaluowany wkład w wysokości 400 zł, dołożyć drugie tyle i opłacić sobie jeden miesiąc w mieszkaniu studenckim. I kupić kefir.

Z dyplomem w kieszeni i nadzieja, ze jednak gdzieś tam są ci, co potrzebują ich kwalifikacji, otwartych głów i chęci do tworzenia Europy, Pokolenie Szkrabów poszło szukać pracy. Dzień po dniu, z otwarta głową zwieszona coraz niżej wracali do domów gdzie Rodzice ślęczeli nad książkami rachunkowymi szukając, gdzie tez podziało się ich życie, szacunek do siebie, Rządu i ojczyzny, która pozwalała na biedę. Z obrzydzeniem przełączając kanały Telewizji Polskiej, która pokazywanie skrajnej biedy w wieczornych dokumentach traktowała jak rozrywkę typu "Łza w oku, dobrze, ze mam lepiej". Religia, która była kiedyś Wiara wszystkich obywateli, żródłem nadziei i pokrzepienia stała się nagle w mediach jedynie koszmarnie wynaturzona karykatura samej siebie. Dzieliła zamiast łączyć, szydziła zamiast wybaczać, krzyczała glosami młodych i starych, ze inność jest grzechem, skazywała na potępienie i wieczność w piekielnych płomieniach, jak gdyby czas się cofnął i zapadł znów w ciemności średniowiecza.

Po kilku miesiacach parzenia kawy w biurze, noszenia lunchów do gabinetów czy ostrzenia olówków dla Szefa mlody Polak stwierdzil, ze jako kelner zarobi wiecej. Kelner na Obczyznie.

Jeden po drugim spakowal co mial, wsiadl w autobus i pojechal za granica szukac tego, czego nie dal mu jego wlasny kraj. Zostawil Mame, Tate nad tymi księgami rachunkowymi i obiecal dosylac co moze, zeby mogli podciagnac domowy interes, bo przeciez jutro bedzie lepiej. W telewizji przeciez mówili.

A na obczyznie? Zapomnial, ze jest magistrem, ze ma dyplom pielegniarki czy księgowego po ekonomiku. Dostal prace na zmywaku, kilka miesięcy pózniej na kuchni, potem awansowal na managera, zmienil prace, zmienil pokój na mieszkanie, potem na dom. Od pierwszej wyplaty pomagal rodzicom i jeszcze mu starczalo. Szybko dorobil się roweru, potem lepszego, samochodu... W ciagu dwóch lat zdobyl wiecej doswiadczenia i wiedzy niz szukajac w pracy w kraju i stojac w niekonczacych się kolejkach do okienka z Upodleniem i Wstydem.

Tesknil, dzwonil, pisal, wysylal, pytal jak w domu. Slyszac, ze dobrze i tak wiedzial, ze jego pomoc nie wystarcza bo Rzad usprawnia swoja polityke, zbliza się do Europy i zabiera ludziom coraz wiecej: zlotówek, szacunku i swietego spokoju. W Swieta Bozego narodzenia, mlody Polak siedzi przy malej choince i glosno przelyka sline, bo Mama tam a ja tu. Dzwoni do domu a po drugiej stronie odbiera Tata- Mama tez placze.

I Emigrant postanawia skonczyc z tym wszystkim- tesknota, bólem rozlaki, wiazaniem konca z koncem...postanawia zabrac rodzine do siebie. Na obczyzne.

A pewnego dnia kupuje sobie komputer, wtyka się do ściany i czyta: POLSKA JUZ CIEBIE NIE CHCE NIEUDACZNIKU, ZMYWAKU!!! GLUPI, TEPY ROBOLU BEZ SZKOLY, KORZENI, ZDRAJCO NARODU, DOROBKIEWICZU, CHAMIE i ZLODZIEJU!

I juz nie wie, za czym ma plakac bardziej. Za stracona ojczyzna czy nad straconym pokoleniem. Bo on ma szanse na przyszlość, a kraj który stracil swoje Pokolenie Szkrabów nie czeka juz nic

 

Na emigracji każdy przynajmniej jest kowalem własnego losu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

0 odpowiedzi na to pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

Nie udzielono jeszcze odpowiedzi na to pytanie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×