Fifa
-
Zawartość
3 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi dodane przez Fifa
-
-
Nawet 10-krotnie wzrasta zainteresowanie akcesoriami erotycznymi przed walentynkami. Wbrew pozorom klientami internetowych sklepów oferujących taki asortyment są kobiety. Mężczyżni erotyczne gadżety kupują jednak znacznie częściej przed dniem Świętego Walentego. W internetowym sklepie erotycznym Fun Factory sprzedaż przed 14 lutegogeneruje aż połowę całorocznych przychodów. W tym roku hitem wśródprezentów dla mężczyzn są pierścienie erekcji i stymulator Cobra. Kobiety spodziewać mogą się tzw. kulek gejszy smartballs w kolorze czerwonym oraz pulsatora stronic. Czas przed walentynkami co roku jest też gorący w sklepie z bielizną kontri.pl. Liczba odwiedzin witryny wzrasta wtedy aż 10-krotnie. Kobiety swoim partnerom kupują najczęściej finezyjne bokserki, panowie odwdzięczają się seksownymi koszulkami, gorsetami czy bodystocking Wzmożony ruch jest też w dostarczających paczki firmach. Zamiast zakupów w sexshopie Polacy wybierają erotyczne akcesoria w sklepie internetowym. Zamiast u kuriera paczkę z wibratorem wolą odebrać w paczkomacie.
- Podstawową przewagą
sieci, ważną szczególnie przy zakupie kategorii
produktów wybieranych na prezenty walentynkowe, jest dyskrecja. Rynek
produktów erotycznych "soft" rośnie bardzo dynamicznie. Polacy chcą
kupować bieliznę, intymne gadżety, specjalne kosmetyki, ale wycieczka do
tradycyjnego sklepu z taką ofertą jest wciąż dużą barierą. Dlatego
znacznie chętniej kupujemy takie produkty w sklepach internetowych -
mówi Jacek Siekierczak z firmy Paczkomaty InPost.Źrodło: wp.pl
-
Według artykuły zamiszczonego na portalu biznes.pl na wzrost gospodarczy niekorzystnie
niewątpliwie wpływa brak wyrazistej polityki gospodarczej rządu, zwłaszcza niedostatek polityki strukturalnej, a dwuprocentowy wzrost produktu krajowego brutto w Polsce w 2012 roku jest rezultatem niższym od spodziewanego.Sektorem polskiej gospodarki, który nadal będzie borykał się z problemami, pozostaje budownictwo. Dobrą wiadomością jest to, że nie wszystkie działalności budowlane zostały dotknięte kłopotami. Koncentrują się one w drogownictwie i częściowo w budownictwie mieszkaniowym. Rząd przyjął w konstrukcji budżetu na miniony rok wzrost PKB na poziomie 2,5%, zaś kilkanaście krajowych i zagranicznych ośrodków prognostycznych uwzględnianych w tzw. konsensusie londyńskim na początku ubiegłego roku prognozowało podobnie jak rząd (2,4% wzrostu PKB). Poczynając od września prognozy były sukcesywnie korygowane w dół. Po powszechnym niedoszacowaniu prognoz wzrostu PKB w 2011 roku, prognozy na 2012 rok były przeszacowane. W sytuacji niepewności znależli się także programowi pesymiści, którzy nie będąc z reguły profesjonalnymi prognostami, zapowiadali nieuchronną recesję, ściślej spadek PKB w drugim półroczu. W zapowiedziach recesji pojawiło się wyrażne tło walki
politycznej, lub wręcz dała się odczuć frustracja czy wyobcowanie z rzeczywistości.Przyczyną kryzysu w Polsce miała być recesja w Unii Europejskiej, prowadząca do zmniejszenia się eksportu z Polski. Komisja Europejska szacuje spadek PKB w UE-27 na 0,3%, a w strefie euro na -0,4%. Malejący eksport miał oznaczać rosnące bezrobocie powodujące spadek siły nabywczej ludności i tym samym zapaść wydatków na spożycie. Z kolei inwestycje miały drastycznie się obniżyć po zakończeniu w Polsce mistrzostw Europy w piłce nożnej, po zmniejszeniu skali intensywnych inwestycji infrastrukturalnych finansowanych ze środków publicznych i funduszy unijnych. Wszystkie te czynniki pojawiły się w drugiej połowie 2012 roku, jednak ich łączne negatywne oddziaływanie nie było na tyle silne, aby wywołać recesję, wystąpiło jedynie spowolnienie wzrostu gospodarczego. W kolejnych kwartałach 2012 roku tempo wzrostu PKB obniżało się z 3,6% w pierwszym kwartale do 0,8% (według szacunku
IBnGR) w czwartym kwartale. Powstaje automatycznie pytanie, czy w 2013 roku powstrzymana
zostanie obecna przez cały 2012 rok tendencja do obniżania tempa wzrostu gospodarczego w kolejnych kwartałach. Jestem zdania, że
proces ten zatrzyma się w pierwszym półroczu, a tempo wzrostu gospodarczego utrzyma się na dodatnim poziomie i raczej nie będzie
niższe niż 0,4%. Za takim scenariuszem przemawia kilka argumentów. Po pierwsze, w Unii Europejskiej w 2013 roku oczekiwana jest poprawa koniunktury gospodarczej. Komisja Europejska prognozuje wzrost PKB całej Wspólnoty na 0,4%. Dla polskiej gospodarki oznacza to realną szansę na wzrost eksportu. Doprowadzi on do zwiększenia poziomu produkcji przemysłowej. Jej wzrost może zostać wzmocniony obserwowanym od dłuższego czasu kurczeniem się importu. Jakość wyrobów produkowanych w Polsce poprawiła się na tyle, że coraz częściej jest ona w stanie z powodzeniem zastępować import. Krajowe czynniki popytowe też mają szanse na wzrost. W przypadku spożycia mogą zadziałać automatyczne stabilizatory koniunktury, choćby w drodze waloryzacji świadczeń wypłacanych z budżetu, programów zwalczania bezrobocia i łatwiejszego dostępu do kredytów w wyniku obniżenia stóp procentowych. Z kolei po długim okresie marazmu inwestycje sektora prywatnego powinny w końcu zacząć się powiększać. Sprzyjają temu dość wysokie zasoby gotówki przedsiębiorstw pozostające w formie depozytów bankowych i także
niższy poziom stóp procentowych. Kolejnym elementem popytu krajowego generującym popyt może być odbudowa stanu zapasów,
które okresowo topniały w 2012 roku. Wszystkie te czynniki potencjalnego wzrostu gospodarczego w 2013
roku, które mogą uchronić Polskę przed recesją w 2012 roku, zostały najprawdopodobniej wzięte pod rozwagę przez ośrodki
prognostyczne uczestniczące w konsensusie londyńskim. Według styczniowego konsensusu PKB wzrośnie w Polsce w 2013 roku o 1,5%. Prognozy zawarte są w przedziale od 1% do 2,5%. Oznacza to, że 15 krajowych i zagranicznych ośrodków prognostycznych dość zgodnie
zapowiada kontynuację spowolnienia i w zasadzie wyklucza recesję. Ujemnego wzrostu PKB w Polsce nie przewiduje też żadna z
międzynarodowych organizacji gospodarczych, takich jak OECD, Bank Światowy, MFW czy EBOR.Recesja w 2013 roku jest więc mało prawdopodobna, będziemy natomiast mieli kontynuację spowolnienia, które rozpoczęło się w
połowie 2012 roku.Źródło: www.biznes.pl
Najgorsze konta bankowe
w Konta bankowe
Napisano · Zgłoś odpowiedź
Liderem w wysokości opłat jest BNP Paribas. Tu każdy rachunek będzie nas sporo kosztować, ale najwięcej zapłacimy za konto z pakietem L, które oferuje bezpłatne wypłaty z bankomatów w całym kraju, darmowe przelewy internetowe oraz kartę debetową. Porównywarka dostępna na stronie internetowej banku po wskazaniu, że jesteśmy pełnoletni i chcemy korzystać z darmowych bankomatów, zasugeruje nam wybranie właśnie tej oferty. Nic dziwnego - za jego prowadzenie trzeba zapłacić 15 zł miesięcznie. Za coś, co w niektórych bankach jest za darmo, w BNP zapłacimy 180 zł rocznie. Trzeba przyznać, że zaletą tego ROR-u jest darmowy pakiet usług assistance oraz abonament medyczny AXA MED.
Podobnie wysokie koszty generuje rachunek w Invest-Banku. Tu również prowadzenie konta kosztuje 15 zł. ROR jest oprocentowany na oszałamiające 0,10 proc. w skali roku. Całkowity koszt to 179,20 zł. Trzecie najdroższe konto oferuje MultiBank. Rachunek w taryfie Active pochłonie rocznie 174 zł. Detaliczne ramię BRE Banku uchodzi za bank dla klasy średniej. Jak wiemy, bogactwo nie bierze się z rozrzutności i płacenie za rachunek, który możemy mieć za darmo, raczej nie będzie rozsądnym wyborem.
Niektóre banki obiecują zyski, ale przynoszą tak naprawdę większe straty. Takim przykładem jest Konto Wydajesz & Zarabiasz od BZ WBK. Jeśli będziemy płacić przypisaną do niego kartą, bank zwróci nam 1 proc. wydatków dokonanych w supermarketach, sklepach spożywczych i na stacjach benzynowych. BZ WBK obiecuje nawet do 500 zł miesięcznie!
Według danych GUS ("Mały Rocznik Statystyczny 2012") Polacy średnio
wydają na jedzenie i paliwo 34,6 proc. swojego domowego budżetu.
Zakładając, że obrót na karcie wyniesie 981 zł (10 transakcji po 98,1
zł), to 34,6 proc. od tej sumy równa się 339,43 zł. Dopiero od tej
wartości należy obliczyć procent zwrotu. Bank odda nam więc niecałe 3,40
zł miesięcznie, a jednocześnie policzy sobie za kartę debetową oraz przelewy
internetowe. Podliczając wszystkie wydatki przy przyjętych założeniach,
stracimy rocznie blisko 50 zł. Wykonując więcej niż pięć przelewów, do
każdego następnego dopłacimy 20 groszy - to koszt kodu, który otrzymamy
za pomocą SMS-a. Z kolei, aby otrzymać 500 zł zwrotu, musielibyśmy za
pomocą karty wydać 50 tys. zł miesięcznie!
Przyjęliśmy następujące założenia:
regularnie płacimy kartą debetową - dokonujemy minimum 10 transakcji
bezgotówkowych na średnią sumę 98,1 zł (średnia wartość transakcji
bezgotówkowej w III kwartale 2012 wg raportu NBP)
Dla uproszczenia założyliśmy, że nie wypłacamy gotówki z obcych
bankomatów ze względu na ewentualne prowizje. Jeśli konto jest w jakiś
sposób oprocentowane, a jest to dość rzadkie, odsetki naliczane są od
średniego salda w wysokości 1000 zł.
Wybraliśmy po jednym
rachunku z każdego banku, najczęściej promowany lub sprzedawany jako
najbardziej uniwersalny. Pominięto w zestawieniu konta studenckie, dla
seniorów i dla najlepiej zarabiających.
Źródło: J. Wołosowski, www.wp.pl